Czy żałujemy naszych wyborów z młodości? - cz. 2.

Jarosław Kosiaty

"Ilu przyjęłam dziś pacjentów? Straciłam rachubę. Mój rekord to 113 jednego dnia. (...) Jestem cały czas na pograniczu decyzji o rzuceniu pracy lekarza. Znam wiele osób, które ją podjęły. Po dwóch-trzech latach pracy mieli wszystkie objawy wypalenia zawodowego, więc zrezygnowali z marzeń. Rzucili pracę, którą kochali, by wykonywać taką, której nienawidzą - przedstawicieli farmaceutycznych" - powiedziała rezydentka Jadźka Kłapa-Zarecka w wywiadzie udzielonym jednej z gazet.*

Dwanaście lat temu na łamach portalu "Esculap" zadałem koleżankom i kolegom pytanie, czy gdyby mieli możliwość ponownego wyboru kierunku studiów i rodzaju wykonywanego zawodu, jeszcze raz swoją przyszłość związaliby z medycyną i zawodem lekarza. Prawie połowa (46%) uczestników ankiety odpowiedziała wtedy, że zostałaby przy swoim wyborze z młodości. Pozostali wskazywali na rozmaite inne profesje:
 
* "Wybrałbym zawód przewodnika wysokogórskiego. Odkryłem w sobie tę pasję tak późno, że szkoda gadać..."

* "Architektura, ale jeśli uda mi się wyemigrować i godnie zarabiać, to też będę zadowolona. Tak naprawdę nie żałuję, że wybrałam medycynę, bo lubię ten zawód, ale jeśli tak się złoży, że będę musiała do końca życia pracować w Polsce to lepsza jednak byłaby architektura albo Akademia Sztuk Pięknych".

* "Pracuje się głównie dlatego, aby mieć środki do życia. Praca w zawodzie lekarza tego nie zapewnia. Lekarz za etatową pensję nie może mieć nawet marzeń. Pracuję już 20 lat. Jestem specjalistą ginekologiem-położnikiem. (...). Minione lata to koszmar dyżurowy - średnio 10 dyżurów w miesiącu, a bywało, że było ich nawet 20. Teraz wybrałbym informatykę."

* "Zająłbym się zawodowo fotografią i/lub dziennikarstwem. Ostatecznie medycyna, ale taka specjalizacja, żeby można było zupełnie uniezależnić się od NFZ i wyposażyć gabinet własnym kosztem. Wąskospecjalistyczna działka, w którą "wdepnąłem", uzależnia bezwzględnie od aparatury i... dyrektora szpitala."

* "Moja babcia była stomatologiem, ale nigdy o zębach nie myślałam ;), za to dziadek był sędzią w kolejnym pokoleniu i marzył, bym poszła w jego ślady. Ja od trzeciej klasy podstawówki chciałam być lekarzem, a dziadkowi wypaliłam, że o prawie nie ma mowy, bo tam "trzeba bezmyślnie wkuwać" (he, he, he...). Teraz mam męża sędziego i tylko dlatego zachowałam entuzjazm do zawodu lekarza (bo mogę sobie pozwolić na to kosztowne hobby). Zawód sędziego, choć wśród innych prawniczych specjalności opłacany najgorzej, to daje niespotykany gdzie indziej komfort pracy: dożywotnią nominację, tzn. że jeśli nie popełni się przestępstwa, to nigdy nie wyleją z pracy. My żyjemy bez ekstrawagancji, tzn. jedyną jest dwoje dzieci i tylko dzięki pracy męża udaje się to stado wyżywić i ubrać, ale o wakacjach w tropikach przynajmniej na razie nie ma mowy. Ja dla mojego męża jestem też wbrew pozorom cennym nabytkiem, ponieważ nagrodą za zajmowanie się dziećmi w czasie moich dyżurów jest coroczny wspólny PIT, w którym sprowadzam małżonka do najniższej grupy podatkowej."

A jak jest obecnie? To samo pytanie zadałem w październiku br., w samym sercu głodówki rezydentów. W szybkiej ankiecie wzięło udział ponad pół tysiąca lekarzy (526). I tym razem zwyciężyła medycyna (53%), znacznie wyprzedzając inne kierunki.

Gdybym otrzymał/-a możliwość ponownego wyboru kierunku studiów i rodzaju wykonywanego zawodu, wybrałbym/-łabym zawód:
1). Lekarza - 54%
2). Prawnika - 10%
3). Inżyniera - 10%
4). Księgowego - 4%
5). Polityka - 4%
6). Inny (prosimy podać jaki?) - 18%

Oto najciekawsze komentarze dopisane przez lekarzy pod ankietą.

* "Jestem już starym lekarzem. Nie zamierzam bawić się w moralizatora i pouczać młodszych kolegów i koleżanki, że praca w zawodzie lekarza to tylko poświęcenie, a dyżur to wielka przygoda i że należy być jedynie Judymem. Poza pracą istnieją ważne obowiązki wobec męża, żony, dzieci, rodziców - chodzi o czas, zainteresowanie, pomoc i opiekę (nie tylko finansową, ale przede wszystkim zaangażowanie i oparcie w trudnych chwilach życia). Niewyspany, zmęczony, zestresowany, wypalony lekarz nigdy nie będzie dobrym mężem, czułym, opiekuńczym ojcem, mającym czas i uśmiech dla dzieci, podporą dla swoich rodziców w jesieni ich życia. A czasu nie da się cofnąć... Dlatego warto czasem zrezygnować z tego jednego/kilku dodatkowych dyżurów - może pieniędzy w domu będzie mniej, ale ten czas spędzony wspólnie z rodziną jest bezcenny. Mam kolegów i koleżanki, którzy mają o wiele wyższe zarobki, eleganckie domy, jeżdżą nowoczesnymi suvami, wakacje spędzają na odległych o tysiące kilometrów lądach, ale są pokiereszowani emocjonalnie, nieszczęśliwi. Mają rozbite rodziny, rozkapryszone, zimne i zdemoralizowane dobrobytem dzieci, które nie wiedzą, co to jest praca, bo przecież wszystko im się należy. Młodość i zdrowie nie są dane raz na zawsze... Szanujcie relacje międzyludzkie, tylko one są ponadczasowe. Mówię Wam to ja - stary lekarz."

* "Popieram starego lekarza - ja stara lekarka. Mam 71 lat i od 47 lat ciągle pracuje - lubię swoją "robotę" i swój zawód. Pracuję także dlatego, że moja emerytura, mimo lat spędzonych na dyżurach szpitalnych, pogotowianych i wszelkich innych wygląda tak, jak wygląda - na rękę mam jakieś 1700 zł miesięcznie. Nie winię o to nikogo, tak byliśmy opłacani i tak to wyszło po podliczeniu w ZUS. Popieram całym sercem i cała sobą protest młodych lekarzy i w ogóle ochrony zdrowia szeroko rozumianej. Popieram tym bardziej, że doprawdy trudno się leczyć, a teraz, gdy weszłam w wiek geriatryczny i dokuczają różne "bolaki" wymagające szybkiej diagnozy i interwencji, to nie ma innego wyjścia jak leczenie za pieniądze (które trzeba zarobić!). Tydzień temu za tomografię jamy brzusznej w Luxmedzie (szukanie przerzutów) zapłaciłam 700 zł, a to jeszcze nie koniec tej zabawy. Strajkujcie! Nie odpuszczajcie! Sama bym stała obok was z tablicą postulatów napisanych na kartonie, ale prawa noga też mi wysiadła i nie dam rady się dowlec."

* "Skończcie z tym Judymem. Tomasz Judym to wcale nie był kryształowy charakter, który widział tylko potrzeby chorych. Ostatnie grosze przeznaczał na okowitę, a do tego miał wyjątkowo porywczy charakter! Skąd to wiem? Z powieści "Ludzie Bezdomni"! Bo na ogół ci, co próbują ustawić lekarza, gdy ten jest zmęczony i traci cierpliwość do upierdliwych pacjentów, odwołują się do Judyma i do etyki lekarskiej zapominając, że Judym zachowywał się jak wyżej. A co do etyki lekarskiej, jest ona fragmentem etyki ogólnej, a z tą w tej bandzie zwanej eufemistycznie polskim społeczeństwem, mówiąc oględnie, nie jest najlepiej."

* "Chciałbym zacząć od zawodu górnika odkrywkowego. Przejść na wczesną emeryturę i na niej, zupełnie na luzie, wykonywać to, co robię teraz."

* "A ja na emeryturze zostanę pisarzem i będę pisał thrillery medyczne."

* "Każdy z nas wykonuje (nieświadomie) kilka zawodów. W pracy jestem lekarzem, ale i sekretarką (formularze, sprawozdania, raporty, itd.), informatykiem, księgowym i urzędnikiem (kombinuję w raportach, aby szpital mniej dopłacał do ratowania życia ludziom; ustalam odpłatność za leki, aby wypisać najtańsze, bo inaczej gościu, którego zoperowałem, ich nie wykupi i cała moja praca pójdzie do kosza, a ściślej - do ziemi), noszowym (ludzie, przestańcie tyle jeść, bo zamiast łóżek będziemy was wozili na badania i zabiegi na wózkach widłowych), psychologiem (cierpliwie tłumaczę obżeraczom, palaczom oraz drinkującym, że jak nie rzucą nałogów, to im najnowsze cudeńka współczesnej medycyny nie pomogą i szlag ich trafi w kwiecie wieku). W domu jestem nauczycielem (odrabiając lekcje z dzieciakami zgłębiam właśnie ponownie - po 40-tu latach - tajniki fizyki, chemii, biologii, powtarzam historię wojen napoleońskich i Kongresu Wiedeńskiego), negocjatorem ("tato, ja wczoraj sprzątałam, dzisiaj jego kolejka!"), tłumaczem ("zlamiłam to zadanie, a ten przygas jest nołlajf, nos tylko w kompie i noł łej. Ale jolo!"), hydraulikiem ("kochanie, spróbuj sam to naprawić, przecież to taka prosta rzecz"), ogrodnikiem, elektrykiem, mechanikiem (żarówki, akumulator, opony, świece, klocki, filtry, płyn do chłodnicy, itd.), budowlańcem (kostka brukowa na działce), glazurnikiem (płytki w łazience), dietetykiem ( - Przestańcie wcinać tyle czipsów, bo dostaniecie nadciśnienia! - Ale tatusiu Ty je już masz, a nie jadłeś czipsów?). Uff! Jak na jedno życie w zupełności wystarczy :-)"

* "Zawsze chciałam prowadzić maleńką księgarnię (było to na długo przed filmem "Notting Hill" z Hugh Grantem z 1999 r.). Uwielbiam czytać książki i rozmawiać o nich z ludźmi. Teraz nie ma już księgarni (na naszym osiedlu zastąpiły je kebaby, banki i sklepy z używanymi ciuchami). Ludzie kupują książki w Internecie, a jeśli już coś nawet kupią to albo nie mają czasu na czytanie albo połykają jedynie literaturę płytką, łatwą i przyjemną. Nie jestem zwolenniczką ciężkich thrillerów psychologicznych, ale istnieje sporo ciekawej literatury faktu, biografii, książek historycznych, popularnonaukowych (np. o naszym języku), reportaży, powieści... I tak zostałam sama ze swoimi książkami. Z pacjentami mogę jedynie rozmawiać o tym, co ich gryzie (czasem w sensie dosłownym) i jakie produkty przemysłu farmaceutycznego mają łykać. W domu, na fejsie i w dyskusjach ze znajomymi dominuje polityka (którą już wymiotuję). W kinach rzadko trafiam na ambitne, niszowe kino (tylko przy okazji różnych festiwali, ale wtedy często mam dyżury i padam z nóg). Ale mówi się trudno. Kończę i wracam do moich książek."

Od siebie dodam, że w przeszłości wielu lekarzy zapisało się złotymi głoskami na kartach światowej literatury. "Mistrza i Małgorzatę" napisał medyk wojskowy Michaił Bułhakow (1891-1940), autorem "Zaginionego świata" oraz niezapomnianych przygód Scherlocka Holmesa był szkocki lekarz zafascynowany spirytyzmem - Arthur Conan Doyle (1859-1930), a autorem "Księgi z San Michele" - szwedzki psychiatra Axel Munthe (1857-1949). Z kolei mistrzyni kryminału - Agata Christie była z zawodu... technikiem farmaceutycznym i w czasie I wojny światowej pracowała w szpitalu (dlatego pewnie w jej powieściach tak często występują trucizny).

Na całym świecie znana jest niezwykła działalność i twórczość literacka warszawskiego pediatry - Janusza Korczaka (1878-1942). Do moich ulubionych lektur w czasach młodości należały "Bajki robotów", napisane przez innego lekarza - Stanisława Lema (1921-2006). Ciekawe, czy obecni wielbiciele "Parku Jurajskiego" wiedzą, że autorem powieści o przywróconych do życia dinozaurach również był lekarz - zmarły niedawno na raka Michael Crichton (1942-2008).

Lek. Jarosław Kosiaty
redaktor naczelny portalu dla lekarzy Esculap.com
"Puls", nr 12/2017. Wszystkie prawa zastrzeżone.
e-mail: jkosiaty@esculap.pl

* "Ilu przyjęłam dziś pacjentów?" Magdalena Karst-Adamczyk (Wysokie Obcasy, 10.10.2017).


Strona główna