Alkohol w czasach zarazy

Jarosław Kosiaty

Z każdym kolejnym tygodniem zamknięcia ludzi w domach z powodu pandemii wywołanej przez SARS-CoV-2 wzrasta spożycie alkoholu. Do takich wniosków doszli amerykańscy naukowcy z University of Texas Health Science Center School of Public Health w Dallas. Wyniki ich badań opublikowane zostały na łamach czasopisma "American Journal of Drug and Alcohol Abuse"(1). Specjaliści zwracają uwagę na bezpośredni związek pomiędzy niebezpiecznym piciem a stresem wywołanym pandemią i lockdownem. Analizie poddano dane z ankiety internetowej, wypełnionej przez 1982 dorosłe osoby (powyżej 18 r.ż.) w okresie od połowy marca do połowy kwietnia br. (zbiegła się ona w czasie z pierwszym ogólnostanowym zaleceniem pozostania w domu, ogłoszonym 19 marca).

Średni wiek uczestników badania wynosił 42 lata, a większość stanowiły osoby stosunkowo dobrze zarabiające. Każdy respondent pozostawał w zamknięciu średnio przez cztery tygodnie i spędzał 21 godzin na dobę w domu (72 proc. badanych nie wychodziło do pracy). Prawie jedna trzecia ankietowanych (32 proc.) przyznała się, że upija się podczas pandemii, przy czym osoby upijające się już wcześniej zwiększały teraz spożycie alkoholu. Ci, którzy wcześniej nie upijali się, twierdzili, że aktualnie spożywają w przybliżeniu tyle samo alkoholu, co przed lockdownem. Prawdopodobieństwo zwiększenia ogólnego spożycia alkoholu w przypadku osób upijających się było ponad dwukrotnie większe, niż u osób, które uprzednio nie piły nadmiernie (60 proc. wobec 28 proc.).

Pandemia i alkohol w Polsce

A jak wygląda sytuacja w naszym kraju? Najlepszym potwierdzeniem przytoczonych powyżej wyników badań jest... obserwacja mojego osiedlowego śmietnika na warszawskim Ursynowie. Aby usunąć z kontenerów ze szkłem rosnące w szybkim tempie duże ilości butelek po alkoholu, śmieciarka musi przyjeżdżać już co kilka dni. Jednocześnie w każdym telewizyjnym bloku reklamowym uśmiechnięte osoby w różnym wieku promują kupowanie i spożywanie napojów alkoholowych. Specjaliści ostrzegają, że Polacy nie radzą sobie psychicznie z obecną sytuacją: częściej sięgają po alkohol oraz środki antydepresyjne (w tym roku sprzedanych już zostało 20,7 mln opakowań antydepresantów, o ponad milion więcej niż rok wcześniej).

W badaniu przeprowadzonym na panelu Ariadna blisko cztery piąte Polaków stwierdziło, że obecna pandemia nie wpłynęła na ich konsumpcję alkoholu. 18 proc. ankietowanych przyznało jednak, że z powodu koronawirusa i lockdownu wzrosło u nich spożycie napojów alkoholowych. Co dwudziesty Polak nie był w stanie określić, czy obecnie pije więcej czy mniej.

W największym stopniu ze stwierdzeniem, że przez epidemię piją więcej alkoholu, zgadzają się ludzie młodzi. Wśród osób w grupie wiekowej od 18 do 24 lat spożycie napojów alkoholowych wzrosło u blisko jednej czwartej. W przypadku osób w średnim wieku oraz ludzi starszych, konsumpcja alkoholu wzrosła odpowiednio u 21 i 13 proc. badanych.

Od lat rośnie spożycie i liczba zgonów

Najnowsze dane wskazują, że 3,5 mln naszych rodaków pije alkohol w sposób ryzykowny lub szkodliwy. Na skutek nadużywania alkoholu znacząco zwiększyła się w ostatnich latach umieralność Polaków w młodym i średnim wieku (w latach 2002-2017 przedwcześnie zmarło z tego powodu ok. 110 tys. Polaków: 89 tys. mężczyzn oraz 18 tys. kobiet powyżej 20. r.ż.). Specjaliści zwracają uwagę, że spożycie alkoholu w Polsce zaczęło rosnąć po 2000 roku, kiedy poluzowano niektóre regulacje: w 2001 roku powróciła reklama piwa w telewizji, a w 2002 roku obniżono o 30 proc. akcyzę na alkohol.

"Wraz ze wzrostem siły nabywczej ludności stale zwiększa się dostępność alkoholu, np. w małych butelkach, a ceny alkoholu w naszym kraju należą do najniższych w Europie" - podkreślają autorzy raportu "Narastająca po 2002 roku w Polsce epidemia chorób i zgonów spowodowanych alkoholem".

Z ekspertyzy sporządzonej przez Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie wynika, że Polacy piją najczęściej piwo (56%) i wódkę (36%), rzadziej wino (8%). Ciekawostką jest fakt, że w samej Warszawie udział win w spożyciu alkoholu jest większy niż w reszcie kraju i wynosi 25 proc.

W latach 2002-2017 roczne spożycie alkoholu w Polsce w przeliczeniu na czysty spirytus zwiększyło się o ponad dwa litry - z 8,5 l do 10,6 l (w 1970 r. wynosiło 7,6 l). W tym samym okresie wzrost spożycia alkoholu odnotowano jedynie na Łotwie, Litwie, w Estonii, Islandii i Szwecji. W pozostałych państwach Unii Europejskiej zmniejsza się ono systematycznie - najwięcej w Danii (o 4 litry), Hiszpanii i Irlandii (3,2 l), Grecji (2,7 l) oraz we Włoszech i Francji (2,2 l).

"W latach 2002-2017 zwiększyła się u nas również umieralność z przyczyn związanych ze spożyciem alkoholu" - informuje Kinga Janik-Koncewicz dyrektor Fundacji "Promocja Zdrowia". W przypadku mężczyzn odsetek zgonów z tego powodu wśród wszystkich przyczyn zwiększył się ponaddwukrotnie - z 3,7 proc. w 2002 do 8,7 proc. w 2017 r., a u kobiet ponadczterokrotnie - z 1,1 proc. do 5,3 proc.

Produkcja i spożycie alkoholu w Polsce nadal rosną. Między styczniem 2018 i wrześniem 2019 miesięczna produkcja wódki wzrosła z 64 tys. do 87,5 tys. hektolitrów. W tym samym czasie spożycie wódki w naszym kraju (w przeliczeniu rok do roku) zwiększyło się o 5,6 proc., a piwa o 4,5 proc.

"Blisko połowa sprzedaży wódki to małe butelki, a ich sprzedaż wzrasta w ostatnich latach dwucyfrowo" - podkreślają autorzy cytowanego wyżej raportu. Dodają, że wydatki Polaków na alkohol w 2019 r. sięgnęły 35 mld zł i były najwyższe w historii. Ich zdaniem, potrzebny jest natychmiastowy powrót do programu ograniczenia zdrowotnych następstw spożycia alkoholu. Powinny temu służyć kampanie edukacyjne, jak i zakaz reklamy alkoholu oraz stały roczny przyrost opodatkowania wyrobów alkoholowych.

Alkohol na świecie

Śmiertelność związana z konsumpcją alkoholu na świecie jest wyższa niż śmiertelność spowodowana takimi chorobami, jak gruźlica, HIV/AIDS i cukrzyca. W ostatnich latach spośród wszystkich zgonów związanych z nadużywaniem alkoholu, najwięcej było skutkiem urazów (28,7%), chorób przewodu pokarmowego (21,3%), chorób sercowo-naczyniowych (19%), chorób zakaźnych (12,9%) i nowotworów (12,6%). Jak informuje Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, umieralność kobiet nadużywających alkoholu jest wyższa niż mężczyzn, a główne jej przyczyny to: alkoholowe uszkodzenie wątroby, zapalenie trzustki, wypadki i przemoc, samobójstwa, nowotwory i choroby serca.

Lekarze i alkohol

W portalu medycznym Esculap.com zadałem pytanie: Czy nadużywanie alkoholu jest poważnym problemem wśród Twoich koleżanek i kolegów lekarzy? Otrzymałem ponad tysiąc odpowiedzi (1132). Prawie co czwarty uczestnik ankiety (22,6%) przyznał: Tak, problem ten dotyczy wielu moich kolegów i koleżanek. Co trzeci (33,5%) uważa, że są to pojedyncze przypadki. Prawie co piąty (19,2%) jest zdania, że to wyjątkowe i bardzo rzadki sytuacje; tyle samo osób (19,9%) nie spotkało się z problemem nadużywania alkoholu w swoim lekarskim otoczeniu. 4,8% osób nie potrafiło udzielić jednoznacznej odpowiedzi na zadane pytanie.

Oto niektóre komentarze dopisane pod ankietą:

"Lekarze boją się przyznać do alkoholizmu, ponieważ może to oznaczać koniec ich kariery zawodowej."

"Nie pije się już oczywiście w pracy, ale codziennie po pół wina w domu. Mam wrażenie, że większość osób z mojego otoczenia ma podobny problem. Uważamy, że nie ma problemu, dopóki następnego dnia idziemy pracować trzeźwi. We wcześniejszych komentarzach ktoś zapytał, co z tym robi Izba Lekarska. A co ma robić? Edukować? Zakazywać? Może karać? Jest zupełnie oczywiste, że nie zrobią nic, ponieważ lekarze to bardzo specyficzna grupa, mocno oporna na argumenty. Być może uświadamianie problemu plus jakieś działania mające na celu walkę ze stresem i wypaleniem zawodowym. Ale w sytuacji, gdy pracujesz po 11 godzin na dobę, spędzając poza domem 13 licząc dojazdy do, od i między miejscami pracy, to trudno znaleźć czas na lepsze niż alkohol techniki relaksacyjne. Alkohol jest tani, dostępny i zwykle nie trzeba go wypić dużo."

Zmowa milczenia

"Wybitni lekarze, rozchwytywani specjaliści i szanowani koledzy. Mimo doświadczenia i wiedzy medycznej zmagają się z alkoholizmem. Choroba alkoholowa w tym środowisku jest dużym problemem. Lekarze potrafią ją nie tylko ukryć i usprawiedliwić. Wielu z nich nie chce się do tego w ogóle przyznać. A ich koledzy, mimo że widzą problem, nie chcą i boją się o nim mówić" - pisała wiele lat temu w serwisie natemat.pl Marta Pawłowska (2).

Alkoholizm to demokratyczna choroba. Zniewala polityków, prawników, policjantów, żołnierzy, dziennikarzy, księży i lekarzy. Nie ma tu wyjątków. Zmowę milczenia próbował przełamać dr Olivier Ameisen - wybitny kardiolog, profesor Weil Cornell Medical College w Nowym Jorku, niezwykle utalentowany muzyk, uczeń Artura Rubinsteina. Mało brakowało, a cierpiący na głębokie uzależnienie od alkoholu lekarz zapłaciłby życiem za ten zgubny nałóg. Swoją walkę z alkoholizmem opisał w książce "Spowiedź z butelki" (Wyd. Agora, 2012). Zaczyna się ona od słów: "Gdy odzyskałem świadomość, dotarło do mnie, że siedzę w jakiejś taksówce, a z twarzy cieknie mi krew, kapiąc gęstymi kroplami na szary prochowiec, który miałem na sobie...".

W Polsce do choroby alkoholowej przyznał się publicznie m.in. były wiceminister zdrowia, poseł PiS, lekarz Bolesław Piecha, który zwrócił uwagę na istotny problem: "Ilość wiedzy wcale nie sprzyja abstynencji. Wręcz przeciwnie. Lekarze są nie tylko świetni w ukrywaniu problemu, ale przede wszystkim w jego racjonalizacji. Potrafią bez problemu wytłumaczyć sobie, że napili się, bo pojawiły się trudności czy stres. To sprawia, że często nie zauważają problemu. A nawet jeśli, to ciężko im o tym powiedzieć." Z drugiej strony jest milczenie tych, którzy choć są świadkami różnych sytuacji, to udają, że problem nie istnieje: "Widzi to nieraz całe środowisko, ale mało ludzi ma odwagę o tym powiedzieć i zareagować. Nadal utrzymuje się to piętno menela spod płotu. Lekarze boją się zwrócić uwagę koledze czy koleżance, że pije ryzykowanie i zachowuje się przez to nieodpowiedzialnie. Obawiają się agresji" - dodaje znany lekarz ginekolog.

Dr Iwona Kołodziejczyk, psycholog, psychoterapeutka i kierowniczka Ośrodka Leczenia Uzależnień Kraków-Ściejowice, przypomina: "W środowisku lekarzy ten problem był zawsze i dotyczył szczególnie konkretnych specjalizacji, np. chirurgów, anestezjologów czy kardiologów. Kawał ich życia wiąże się z potężnym stresem, większym niż u przeciętnego człowieka. Przecież w grę wchodzi bardzo często bezpośrednia walka o życie drugiego człowieka." Dr Kołodziejczyk podkreśla, że "uzależnienie lekarzy jest szczególnie niebezpieczne. Działa jeden z mechanizmów uzależnienia, który nie pozwala im się przyznać do tego, że mają problem. Mają przecież wykształcenie, wiedzę, więc nie chcą dopuścić do siebie świadomości, że stracili kontrolę nad własnym zdrowiem." Łukasz Strzębała - pedagog, specjalista terapii uzależnień, zauważa: "Lekarz jest uznawany, i sam się zresztą uznaje za osobę, która z medycznego punktu wie wszystko. Dlatego zakłada, że kontroluje sytuację, zna objawy i skutki choroby. Dlatego też lekarz palący papierosy czy pijący alkohol wywołuje u pacjentów większe emocje, czasem oburzenie."

Serce i mózg

Eksperci z różnych dziedzin medycyny – od kardiologii do onkologii, zgodnie ostrzegają, że nie ma bezpiecznej dawki alkoholu, a niemal każda jest toksyczna dla organizmu. Powszechne przekonanie, że czerwone wino w małych ilościach może chronić przed chorobami serca podważa prof. Piotr Jankowski z Instytutu Kardiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie:

"Z badań wynika, że im większa dawka alkoholu, tym na ogół większe jest ryzyko chorób sercowo-naczyniowych, zarówno u mężczyzn, jak i kobiet. Najlepszym przykładem jest nadciśnienie tętnicze krwi, będące głównym czynnikiem ryzyka zawału serca i udaru mózgu, a także migotanie przedsionków i częsta arytmia serca. Okazuje się, że nawet niewielkie dawki alkoholu zwiększają ryzyko obu tych schorzeń."

Z badań kardiologów uniwersyteckiego szpitala w Monachium, opublikowanych w 2017 roku przez "European Heart Journal" wynika, że piwo powoduje tachykardię. Jego spożywanie może być również przyczyną napadowego migotania przedsionków (odczuwanego jako "kołatanie serca"). Obydwa rodzaje arytmii - podkreślali autorzy tych badań - nie były związane z innymi czynnikami ryzyka, takimi jak np. palenie tytoniu.

Szkodliwe działanie alkoholu na mózg jest dobrze udokumentowane. Autorzy pracy "Lifetime perspective on alcohol and brain health", opublikowanej w grudniu br. na łamach "The British Medical Journal" (3) twierdzą, że według zgromadzonych do tej pory danych trzy okresy w naszym życiu są w tym przypadku najbardziej kluczowe: czas rozwoju płodowego, późny okres nastoletni (15-19 lat) oraz starość (od 65. roku życia). W tym okresie, zdaniem australijskich i brytyjskich badaczy, wyrządzone przez etanol szkody mogą być największe.

Toksyczne metabolity

"Alkohol wywiera negatywny wpływ na wiele narządów, nie tylko na serce i mózg" – zwraca uwagę dr hab. Michał Kukla ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Głównym tego powodem są toksyczne dla naszego organizmu metabolity alkoholu, w tym przede wszystkim aldehyd octowy. "Wywołuje on stres oksydacyjny związany z produkcją wolnych rodników uszkadzających DNA, białka i lipoidy. Skutkiem tego jest większe ryzyko chorób sercowo-naczyniowych oraz nowotworów" - dodaje dr Kukla.

"Picie każdej, nawet niewielkiej ilości alkoholu ma potencjał kancerogenny. Z piciem alkoholu przyczyno związane są takie nowotwory jak rak jamy ustnej, gardła, krtani, przełyku, jelita grubego wątroby i piersi u kobiet" - podkreśla dr Joanna Didkowska z Centrum Onkologii w Warszawie.

Krajowy Rejestr Nowotworów ocenia, że w przypadku mężczyzn ze spożyciem alkoholu związanych jest w naszym kraju 8,2 proc. nowotworów złośliwych, a u kobiet - 2,9 proc. Najczęstsze z nich to rak wątroby oraz nowotwory górnego odcinka przewodu pokarmowego. Raka wątroby często poprzedza marskość tego narządu powodowana nadużywaniem alkoholu; wystarczy pić w umiarkowanych ilościach, ale regularnie, wiele razy w tygodniu.

Na zakończenie

"The Journal of Studies on Alcohol and Drugs" w 2016 roku opublikował metaanalizę 87 badań pt. "Do "Moderate" Drinkers Have Reduced Mortality Risk? A Systematic Review and Meta-Analysis of Alcohol Consumption and All-Cause Mortality". Wykazała ona, że umiarkowane picie alkoholu nie przedłuża życia. Badaniami objęto łącznie prawie 4 miliony osób, a niektóre obserwacje trwały nawet kilkadziesiąt lat. Metaanaliza ta nie pozostawia żadnych wątpliwości, że najlepszym zdrowiem cieszą się osoby, które prawie w ogóle nie piją alkoholu.

Bolesław Piecha podkreśla, że zmaganie się z chorobą alkoholową wielokrotnie przerasta możliwości przeciętnego człowieka: "Abstynencja to trwanie, czujność i rozpoznawanie zagrożeń, które cały czas czyhają. Konsekwencje każdego nawrotu, które się zdarzają, są kolosalnie większe niż pierwszego. Przede wszystkim psychiczne, moralne i etyczne, bo człowiek nie wybacza sobie nawet małej wpadki."

lek. Jarosław Kosiaty
redaktor naczelny portalu Esculap.com w latach 2000-2020
Biuletyn Okręgowej Izby Lekarskiej w Koszalinie, 2020; 6 (186): 14-15
kontakt e-mailowy: jkosiaty@wp.pl

1). "Longer time spent at home during COVID-19 pandemic is associated with binge drinking among US adults" ("The American Journal of Drug and Alcohol Abuse", 7.12.2020)
2). "Alkoholizm - problem tematem tabu wśród lekarzy", Marta Pawłowska (Natemat.pl, 13.12.2012)
3). "Lifetime perspective on alcohol and brain health" ("The BMJ", 4.12.2020)

Strona główna