Śmierć we współczesnym świecie

Jarosław Kosiaty

Od 4 marca 2020 roku w Polsce odnotowano już ponad 3,5 mln przypadków zakażenia SARS-CoV-2. Z powodu COVID-19 zmarło w naszym kraju 84 656 pacjentów (stan na 2 grudnia 2021). W tej liczbie jest kilkuset naszych Kolegów i Koleżanek lekarzy. Trudno policzyć pacjentów, u których doszło w tym czasie do znacznego pogorszenia stanu zdrowia lub śmierci z innego powodu - na skutek utrudnionego dostępu do diagnostyki i leczenia pozostałych chorób (zamykanie i przekształcanie oddziałów szpitalnych, odwoływanie badań i zabiegów, kłopoty w funkcjonowaniu ratownictwa medycznego).

Pierwszego listopada odwiedziliśmy na cmentarzach groby najbliższych. Wiele osób, które zginęły w czasie II wojny światowej nie ma jednak swoich mogił. Żyją nadal jedynie w naszej dobrej pamięci. Utrata bliskiej osoby to jedno z najbardziej bolesnych doświadczeń, jakie może dotknąć człowieka. Trudno jest opisać słowami ból i pustkę, które temu towarzyszą. Niektórzy próbują swoje uczucia wyrazić w muzyce. Tak powstały utwory "Tears in Heaven" Erica Claptona (czteroletni syn piosenkarza - Conor zginął śmiercią tragiczną w 1991 roku), "All of My Love" Roberta Planta z zespołu Led Zeppelin (na cześć swojego pięcioletniego syna Karaca, zmarłego w 1977 roku) czy "Requiem dla mojego przyjaciela" Zbigniewa Preisnera, napisane po śmierci Krzysztofa Kieślowskiego (w 1996 roku).

We współczesnym świecie śmierć staje się jednak coraz bardziej anonimowa i samotna. W Szwecji niemal co dziesiąta urna z prochami nie jest przez nikogo odbierana. W Niemczech rośnie liczba anonimowych grobów - unika się wtedy opłaty.

Polski filozof i historyk religii, eseista, poeta i pedagog - prof. Zbigniew Mikołejko mówi obrazowo, że obecnie "śmierć to skandal, o którym nie wypada rozmawiać" i dodaje: "Pozostaje bowiem w prowokacyjnej sprzeczności z promowaną na wszelkie sposoby iluzją czy wręcz swego rodzaju "łże-religią" wiecznego, zdrowego i uwolnionego od troski życia - z jej szczególnymi "kapłanami" (od fitnessu i odsysania tkanki tłuszczowej), "świątyniami" (siłowniami czy spa), "rytuałami" (zdrowa żywność, niepalenie, niepicie i sporty), wizjami "raju" (wieczne wakacje na Karaibach lub narty w Szwajcarii).

W artykule poświęconym stosunkowi znanych postaci (w tym naukowców) do tematu śmierci, który ukazał się niedawno na łamach jednego z dzienników*, czytamy:

"Gdy u wybitnego badacza mózgu Olivera Sacksa, który sam siebie określał jako "starego żydowskiego ateistę", zdiagnozowano nowotwór, napisał na pożegnanie: "Kiedy ludzie umierają, nie da się ich zastąpić. Pozostawiają po sobie dziury, których nie da się wypełnić, ponieważ przeznaczeniem - genetycznym i neuronalnym - każdego człowieka jest być unikalną jednostką, znaleźć własną drogę, żyć własnym życiem i umrzeć własną śmiercią. Nie mogę udawać, że nie odczuwam strachu. Jednak dominującym uczuciem pozostaje wdzięczność".

Uosobieniem współczesnego podejścia do śmierci wydaje się Stephen Hawking i jego: "Nie ma nieba ani życia pozagrobowego dla zepsutych komputerów; to bajka dla ludzi bojących się ciemności". Gorzej w przypadku kolejnego genialnego fizyka, również ateisty - Alberta Einsteina. Nie poznamy jego ostatnich słów, bo pielęgniarka, która się nim opiekowała, nie znała niemieckiego. Odmówił jednak operacji. Stwierdził: "Chcę odejść wtedy, kiedy sam zechcę. Sztuczne przedłużanie życia jest niesmaczne" (...).

Trudno nie pomyśleć w tym miejscu o wizjonerach z Doliny Krzemowej. Ray Kurzweil - amerykański informatyk, naukowiec, pisarz i futurolog, w oczekiwaniu na moment, gdy nauka pokona śmierć, zażywa codziennie kilkadziesiąt tabletek. Bo ludzkie lęki nie zmieniły się zasadniczo od paleolitu. Zmieniają się tylko próby ich rozwiązania."

Wróćmy jednak do bólu, który towarzyszy nam przez wiele lat po stracie bliskich. W Genewie, w małym parku przy promenadzie Quai du Mont Blanc nad brzegiem Jeziora Genewskiego, znajduje się rzeźba "Pustka". Ta rozdzierająca serce niezwykła bryła z brązu powstała w 2012 roku i jest dziełem pochodzącego z Rumunii Alberta György'ego.

Należący do mniejszości węgierskiej Albert György przyszedł na świat w 1949 roku w rumuńskiej Transylwanii. Pod koniec studiów w Beaux-Arts w Bukareszcie przeniósł się do miejscowości Satu Mare. Pierwsza żona artysty zmarła na raka piersi i pogrążony w bólu i samotności Albert postanowił opuścić Rumunię. Wykorzystał wystawę w Genewie, aby osiedlić się w Szwajcarii. To właśnie utrata ukochanej żony i przejmująca pustka były powodem powstania opisanej rzeźby. Na stronie serwisu totallybuffalo.com ktoś napisał: "To niesamowite dzieło pokazuje siłę miłości. Miłości matczynej. Miłości ojcowskiej. Miłości dziadków. Miłości małżonków, rodzeństwa, przyjaciół i kochanków. Myśl np. o utracie dziecka jest niewyobrażalna, ale dla wielu jest ona bardzo realna i według nich, ta rzeźba odzwierciedla właśnie to, co czują - wielką pustkę."

Moi ukochani Rodzice spoczywają na małym cmentarzu w Nowym Sączu. Wiekowa nekropolia przy ul. Rejtana położona jest na wzgórzu, z którego rozciąga się piękny widok na pobliskie, pokryte lasami pasmo górskie Beskidu Sądeckiego. Na jednym z nagrobków tego starego cmentarza znalazłem napis: "Nie czekajcie - ja nie wrócę. Nie spieszcie się - ja poczekam". Podobno ludzie żyją tak długo, jak żyje pamięć o nich...

Na zakończenie chciałbym przywołać słowa znanego, kanadyjskiego aktora i reżysera:

"Nikt z nas nie opuści tego świata żywy. Więc proszę, przestań obciążać się zbyt wieloma myślami i zakazami. Jedz pyszne jedzenie. Biegaj w słońcu. Skacz do morza. Mów prawdę, która kryje się w Twoim sercu. Pozwól sobie być głupi. Bądź przyjacielski. Bądź zabawny. Nie ma czasu na nic innego."

Wypowiedział je Keanu Reeves, znany z głównych ról w takich filmach, jak "Matrix" czy "John Wick". Przyszedł na świat w Libanie, w jego żyłach płynie krew hawajska, chińska i angielska. Aktor rozdaje pieniądze ze swoich gaży wśród średniego i niższego personelu ekip filmowych, jeździ zwykłymi autobusami i metrem. Długo mieszkał w hotelach i wynajmowanych mieszkaniach. Przez dekadę był głównym opiekunem swojej chorującej na białaczkę siostry, Kim. W międzyczasie oddawał niemałe części zarobków na cele charytatywne i fundacje walczące z nowotworami. Jego córka, Ava urodziła się martwa w 2000 roku, a dziewczyna, z którą ją począł, zginęła następnego roku w wypadku samochodowym. Wiele przeszedł w życiu, ale pozostał zwykłym człowiekiem, z dużym dystansem do siebie i pieniędzy. W sieci można trafić na jego zdjęcia, gdy je kanapkę na ławce w parku lub jedzie zamyślony autobusem. A seria filmów "Matrix" to już klasyka gatunku science-fiction.

Wszystkim Szanownym Koleżankom i Kolegom, walczącym teraz w różnych miejscach z tragicznymi skutkami pandemii SARS-CoV2, chciałbym zadedykować poniższy wiersz Elżbiety Bancerz "Dusza zaklęta w słowa":

A kiedy już będzie po wszystkim
Gdy świat wróci na miejsce
Pójdziemy razem na spacer
Trzymając się za ręce

A kiedy już będzie po wszystkim
Do kina razem wyjdziemy
Wracając parkową alejką
Chmury podziwiać będziemy

A kiedy już będzie po wszystkim
Świat się na chwilę zatrzyma
Serce wdzięczność otuli
Odeszła niedobra godzina

A kiedy już będzie po wszystkim
Przyjdzie czas zrozumienia,
że zawsze obok był człowiek
z sercem zamiast kamienia

Jarosław Kosiaty
"Biuletyn Okręgowej Izby Lekarskiej w Koszalinie"
nr 6 (192), listopad-grudzień 2021
e-mail: jkosiaty@wp.pl

* "W Szwecji co dziesiąta urna nie jest odbierana..." - Kacper Malinowski, "GW" 29.10.2021.


Uzupełnienie

I jeszcze jeden piękny wiersz. Poruszające słowa Tadeusza Rossa (1938-2021), skierowane do swoich dzieci. Znany piosenkarz i satyryk odszedł od nas 14 grudnia 2021 roku, a poniższy utwór napisał miesiąc przed śmiercią.

Do moich dzieci

Tadeusz Ross

Kiedy mnie już nie będzie, nie szukajcie mnie wcale,
Ja zimą z płatków śniegu, z igieł lodu się scalę,
Może będę zamiecią i za oknem wiać będę,
Albo będę choinką i zaśpiewam kolędę.

Nie szukajcie mnie wcale, kiedy mnie już nie będzie,
Wiosną kwiatem urosnę i będę w kwiatach wszędzie,
Może stanę się ptakiem, który głośno zaćwierka,
Może błyskiem nadziei ze srebrnego papierka.

Kiedy mnie już nie będzie, wcale mnie nie szukajcie,
Latem zbożem zaszumię, więc na chwilę przystańcie,
Chmurą przemknę burzową, złotym deszczem was zmoczę,
Potem wiatrem osuszę, letnim słońcem otoczę.

Nie szukajcie mnie wcale, nie szukajcie mnie więcej,
Kiedy jesień nadejdzie, w żółte liście tchnę serce,
Nie smućcie się, nie płaczcie, nie krzyczcie, nie wołajcie,
Jestem przy Was na zawsze, więc mnie już nie szukajcie.

Strona główna